Radosław Rudziński 2022-11-20 komentarze
Był rok 1981, wakacje. Robili to i chłopaki i dziewczyny. Szukaliśmy dobrej gliny, takiej nie za miękkiej i nie za twardej, by z jednej strony łatwo dawała się formować, a z drugiej, by po uformowaniu zachowywała nadany kształt. Lepiliśmy z niej małe kubeczki, filiżanki, wazoniki, a czasem całe zastawy stołowe. Na koniec przyozdabialiśmy kwiatami, i suszyliśmy na słońcu.
W ten sposób, zupełnie nieświadomie, wpisywaliśmy się w wielowiekowe, ceramiczne tradycje Mirostowic Dolnych. I tutaj można się pokusić o zadanie pytania:
Już w średniowieczu ludność Dolnych Łużyc tworzyła naczynia i garnki, a nawet cegły z lokalnych złóż gliny.
Pierwsza wzmianka na jaką możemy trafić w archiwach potwierdzająca, że w Mirostowicach tradycje ceramiczne istniały od dawien dawna, to dokument z roku 1584. Wystawił go Dawid Baldulff hauptmann Zwickau i Werda w imieniu Augusta, króla Saksonii. Potwierdzał on, na podstawie zeznań świadków, prawe urodzenie Adama Klumorgena – garncarza z Mirostowic (dawniej Nieder Ullersdorf).
Wspomniana wcześniej glina, w którą obfituje mirostowicka ziemia, to tzw. iły mioceńskie. Mógłbym próbować tłumaczyć, że są to iły trzeciorzędowe pochodzenia morskiego, ale chyba nikt, kto nie jest geologiem, by tego nie zrozumiał, zresztą łącznie ze mną.
Zatem niech wystarczy nam to, że ten rodzaj gliny, zwany nie bez powodu iłami ceramiki budowlanej doskonale nadaje się do wyrobu wszystkich prawie asortymentów ceramiki budowlanej jak dreny, kafle, dachówka, klinkier, pustaki itp.
Zazwyczaj tam, gdzie są piaski i glina, tam też jest węgiel brunatny. Tak było i w najbliższych okolicach Mirostowic. Znajdują się tutaj - bądź znajdowały się, bo większość złóż jest już wyeksploatowana - złoża węgla brunatnego, piasków szklarskich, surowców ilastych, kruszyw naturalnych.
W XVIII w. powstają huty szkła w Wymiarkach, Kunicach, Iłowej i Witoszynie Dolnym. Pierwsze kopalnie węgla brunatnego w Mirostowicach Górnych, Friedrich Wilhelm, Freundschaft (Przyjaźń) i Felix powstają w 1854 r., a niecałe 40 lat później powstaje elektrownia Łoza zasilana miejscowym węglem, co jeszcze bardziej przyspiesza rozwój przemysłu w regionie. Powstają coraz to kolejne cegielnie i huty szkła.
I tak dochodzimy do roku 1873, w którym to w niewielkiej miejscowości, jaką wówczas były Mirostowice Dolne, a raczej jeszcze Nieder Ullersdorf, powstaje zakład Ullersdorfer Werke, produkujący wysokiej jakości cegłę klinkierową.
Trzy lata później zakład staje się spółką akcyjną, a udziałowcami są pochodzący z Saksonii Friedrich Brandt z Halle i Franz Wilfferodt z Lipska, którzy pełnili funkcje dyrektorskie.
Główną specjalizacją fabryki była produkcja ozdobnych cegieł licowych, dachówek, ceramicznych elementów ozdobnych czy kamionkowych rur.
Produkcja trwała, nieprzerwanie aż do II wojny światowej, w czasie której zakład został przystosowany do produkcji części do samolotów, a potem służył jako miejsce przetrzymywania rosyjskich jeńców wojennych.
Po wojnie zakład został upaństwowiony w 1949 r., gdy trwała już w nim wznowiona produkcja cegły. Nie była to już jednak cegła ozdobna, lecz cegła o specjalnych właściwościach stosowana głównie tam, gdzie wymagana była ponadprzeciętna wytrzymałość. Budowano z niej m.in. szyby górnicze, a nawet fundamenty pod Stadion Dziesięciolecia w Warszawie.
Dalsza historia zakładu, w tym produkcja charakterystycznych, brązowych naczyń i galanterii porcelitowej to osobna historia więc w tym momencie się zatrzymam.
Położenie, bogate złoża glin, piasków, węgla, to wszystko sprawiło, że to, co rozpoczął Adam Klumorgen, XVI wieczny garncarz z Ullersdorf, mogło dawać radość dzieciom pracowników Mirostowickich Zakładów Ceramicznych w latach 80. XX wieku.
Czy możemy więc powiedzieć, że Mirostowice były skazane na produkcję ceramiki? Tego nie wiem. Ale myślę, że dla każdego, kto choć raz pił kawę z mirostowickiej filiżanki, odpowiedź na pytanie czy Mirostowice dobrze wykorzystały to, co miały, czyli bogactwo naturalne, jest oczywista.
Grażyna Małkowska prezentuje wyroby z porcelitu. Fot. Tomasz Gawałkiewicz.