Radosław Rudziński 2017-05-14 komentarze
Kiedyś na giełdzie staroci kupiłem świecznik i kufelek z napisem "Karczma Słupska". Szybkie śledztwo zaprowadziło mnie do Warszawy, do czasów PRL-u, na róg ulic Czerniakowskiej i Gagarina. Karczma serwowała tam tradycyjne, polskie potrawy, natomiast jej wystrój nawiązywał do folkloru kaszubskiego.
Jednak "Karczma Słupska" nie słynęła ze swoich dań, a przynajmniej nie głównie z nich, lecz z tego, że była miejscem spotkań dla gangu mokotowskiego. Ferajna czuła się tam pewnie i bezpiecznie. Omawiano tam strefy wpływów i ustalano strategię przestępczych działań na najbliższy czas.
Po 2000 roku gang mokotowski powoli odchodził w zapomnienie a jego członków, przy stolikach Karczmy, zastępowali różnej maści handlarze narkotyków. Jak widać cały czas Karczma przyciągała szemrane środowisko.
W 2012 roku Karczma Słupska została sprzedana i przejął ją Robert Sowa. Tak powstała słynna już restauracja "Sowa & Przyjaciele". Czy dużo się w dawnej Karczmie zmieniło?
Zaczęli w niej bywać inni panowie w krawatach, omawiali strefy wpływów i ustalali strategię swoich działań na najbliższy czas. Mogę się mylić, ale mam wrażenie że to miejsce wciąż przyciągało "szemrane" środowisko.
Dalszą część tej historii już znamy i wiemy, że nagrania z tej restauracji, z roku 2014 skompromitowały rząd PO-PSL. Ale nie wchodźmy dalej w politykę bo nie miejsce na to.
Czy to możliwe więc, że mikrofony i podsłuchy ukryte były w świecznikach lub kufelkach z Mirostowic? Raczej nie :) Wystrój restauracji już dawno został zmieniony. Niemniej jednak wyroby ze stajni "Mi" niejedno słyszały i niejedno widziały.
Wróćmy do kufelka i świecznika. Co prawda wciąż używam "świecznika" jako świecznika, ale niedawno dowiedziałem się o prawdziwym zastosowaniu tego kompletu.
Do świecznika wkładało się specjalną kostkę, którą się podpalało. Nie było wówczas takich świeczek-podgrzewaczy jak dziś. A te palne kostki pamiętam ze sklepu harcerskiego. Kupowaliśmy je z kolegą, żeby potem przeprowadzać różnego rodzaju doświadczenia chemiczne, ale nie o tym.
Po zapaleniu kostki ustawiało się na tym świeczniku owy kufelek a w nim winko, goździki i co tam jeszcze komu przyjdzie do głowy. Tym samym powstawał pyszny grzaniec. I tak był właśnie podawany w Karczmie Słupskiej :)
Czyli mamy przed sobą komplet do grzańca uwikłany w przestępczą historię!